Zanim włączysz dziecku telewizor
Należę do osób, które traktują telewizor jako mebel, gdy nie ma innych w domu potrafię przez kilka dni go nie włączać. Nie jestem w stanie obejrzeć jednego dnia więcej niż jeden film, a w czasie reklam wychodzę z pokoju, lub je przewijam. Więc, tak naprawdę wolałabym się pozbyć tego ekranu i wychowywać dzieci bez telewizji, ale nie mieszkam sama.
W dzisiejszych czasach większość osób nie wyobraża sobie życia bez telewizora. Często dzieci od pierwszych miesięcy życia przyzwyczajane są, że to coś świeci i gada, z czasem zaczynają poświęcaj „temu czemuś” coraz więcej uwagi. Rodzi się pokusa, by włączyć dziecku bajki, by mieć je na jakiś czas z głowy -„przecież one też są pouczające, niegroźne”- czy na pewno??
Kinga miała nie oglądać TV do 2 roku życia, ale zanim osiągnęła ten wiek już miała okazje „bo to tylko bajka, pouczająca”, „bo to notowania giełdowe, to niech się uczy”. Gdy już zaczęła rozumieć i oglądać bajki z zaciekawieniem twardo trzymałam się zasady, rano „Klub przyjaciół myszki Miki” i koniec. Wyłączałam telewizor i nie było żadnego płaczu. Znacznie trudniej było gdy tatuś puścił bajki wieczorem, im dłużej oglądała tym trudniej było ją oderwać, bo jeszcze jedna itp.
Wyjazd do Warszawy był przełomem- nie mieliśmy tam telewizora przez parę miesięcy. Czasem puściliśmy Kindze bajkę na komputerze. Ale ogólnie nie było TV, więc nie było problemu.
Pojawienie się szklanego ekranu sporo zmieniło, nie spodziewałam się że to będzie tak wielka zmiana. Większa dostępność bajek, więc więcej marudzenia, płacz przy wyłączaniu, czasem bunt i krzyk. Problemem było nie tylko przerwanie oglądania. Kinga stała się również mniej posłuszna na spacerze i bardziej rozdrażniona.
Zauważyłam ścisłą zależność między czasem spędzonym przed TV, a łatwością komunikacji z nią. Największy wpływ miało ranne oglądanie. Po spędzonych 2h przy bajkach (przy wczesnym wstawaniu tak się zdarzało) była bardzo pobudzona, ciężko było namówić ją do współpracy, szybko wpadała w złość i zaczynała tupać nogami, buntowała się z byle powodu i często krzyczała, że chce bajkę. Bywały jednak poranki gdy udawało nam się wcześnie zacząć zabawę i płynnie przejść do śniadania i innych zajęć. Wówczas Kinga przypominała sobie o bajce dopiero gdy szłam koło 10 karmić Damiana. Po obejrzeniu jednej bajki, bez problemu zbierała się na spacer. Spacer to w końcu niezła alternatywa.
Teraz wypracowaliśmy plan – bajka na rozbudzenie i bajka do spania, choć te pierwsze zdarza nam się pominąć. Po dłuższym nieplanowanym oglądaniu bywają problemy z wyłączeniem, ale coraz częściej Kinga sama stwierdza, że już dość, bo oczka będą boleć. Bardzo nie lubię taty metody włączania bajki „by się uspokoiła”, skutkuje to tym, że gdy coś zbroi, lub jej się nie spodoba zaczyna płakać i krzyczy „bajka”. Zresztą dzieci szybko się uczą co u kogo da się uzyskać. Gdy jestem z nimi sama przez kilka dni telewizor włączamy bardzo rzadko, a zdarza się że Kinga wita tatę i już prosi o bajkę. Coraz częściej jednak pozwala przełączyć na wiadomości.
Oczywiście nie da się zaprzeczyć, że przy ilości pracy przy dwójce maluchów, czasem dobrze jest włączyć dziecku TV by mieć chwilę spokoju. Jednak tak naprawdę gdy dzieci są we dwoje, potrafią się świetnie razem bawić, a ja zyskuje chwilę na domowe prace. Bajki się przydają głównie gdy usypiam Damiana, by Kinga wyciszyła się przed zaśnięciem.