Author Archive

Zabawy z cyframi

zdjęcie-7Pierwszy krok w liczeniu najstarsza osiągnęła w wieku 3 lat – nauczyła się liczyć do 10 po angielsku. Opanowanie tej zdolności w ojczystym języku zajęło jej kolejne dwa lata – polska języka, trudna języka– ale udało się. Po długim czasie liczenia po swojemu – 1234 876 876 itd – wreszcie doszliśmy do powszechnie znanej kolejności.

Czas więc poznać zapis cyfr, czyli Supercyfry w akcji. W celu zaprzyjaźnienia się z tymi wygibasami urządziliśmy tydzień cyfr. Codziennie wymyślaliśmy nowe zabawy w liczbami.

Codzienne pomocny był nam zabawkowy zegar drewniany – niezmienne pokazujący prawidłową kolejność cyfr.

Dzień pierwszy

Wydrukowałam wesołe cyferki do kolorowania. Zaczęło się więc od części plastycznej. Malowanie, kolorowanie i wycinanie, czyli to co mali kreatorzy uwielbiają.

Mamo, ile kroków do skarbu? – Gdy cyferki były gotowe zawiązałam Kindze oczy, zakręciliśmy nią i… zaczęło się poszukiwanie skarbu. Mówiłam ile kroków, w którą stronę obrót. Przy okazji prawa-lewa poćwiczyłyśmy. Gdy już okrążyła pokoje dotarła do parapetu na którym leżała duża koperta -mieszkanko dla liczb.

Zadanie-losowanie. Gdy liczby i pięknej kopercie były gotowe można było przejść do kolejnej zabawy. Wymyślaliśmy zadania, a Kinga i Damian ciągnęli cyfry. Kto ile wyciągnął tyle razy wykonywał zadanie. Były ćwiczenia, zgadywanie piosenek i akrobacje.

Dzień drugi

Gdzie są super cyfry? Liczby porozbiegały się po domu, dzieci musiały je znaleść i ułożyć po kolei.

Ile mamy czego? Do każdej cyfry trzeba dopasować adekwatną ilość zabawek. Kinga losowała liczby z koperty i w tej kolejności szukała pasującej liczby zabawek.

Dzień trzeci – Dzień ósemkowy

Ponieważ to moja ulubiona liczba postanowiłam jej poświęcić kolejny dzień zabaw edukacyjnych. Zaczęło się od kolorowanki  z nr 8.

Nakrętkowo – czyli ile to jest 8 nakrętek? Ile ósemek można ułożyć z 8 kółek-nakrętek?

Chrupiące konstrukcję – Flipsy to świetny materiał budowlany, łatwo z nich zlepić ciekawe kształty. Sklejenie ówsemki nie jest trudne. Potem puszczamy wodze fantazji – co można z tej liczby zrobić? No i mamy kotka, misia i dzidzie z kitkami. A na koniec zadanie, jak uratować chrupko-stworki przed małym głodomorem zjadającym wszystko co jadalne, a czasem i niejadalne :)?

IMG_2244

 

Nie wyrzucaj – wykorzystaj

zdjęcie-2W poprzednim przedszkolu Kinga robiła mnóstwo rzeczy z niczego. Niestety w aktualnym, twórczość dzieci ograniczają do kolorowanek i kredek – nie ma jak państwówka. Jednak iskierka kreatora w niej nie gaśnie i staramy się tworzyć w domu.

Oto jedno z naszych dzieł.

Surowce:

– rolka po papierze toaletowym,

– papiery po rozpakowanych prezentach,

– tasiemki,

– kredki, nożyczki,

– plastikowe nakrętki (gwóźdź, kombinerki).

Przepis na świetną zabawę:

– Rolkę obklejamy kolorowym papierem i ozdabiamy ją rysunkami, naklejkami, wstążkami, wycinankami, lub wszystkim na raz.

– U góry rolki robimy 2 dziurki na wstążkę do zawieszenia, a na dole 3 na „dzwoneczki”.

– Przez górne dziurki przewlekamy jedną wstążkę i związujemy, by utworzyła trójkąt. Przez dolne try pojedyncze krótkie wstążki.

– Teraz czas na pokaz magii. Bierzemy nakrętki i przebijamy gwoździem – nie da rady. No to rozgrzewamy gwóźdź nad świeczką – idzie jak po maśle. Magia działa :).

– Na wiszące sznurki nawlekamy nakrętki, czyli nasze dzwoneczki. Można je jeszcze ozdobić.

I piękne dzwoneczki gotowe.

Teraz kto wchodzi do łóżka musi zadzwonić.

Gry planszowe dla małych kreatorów

zdjęcie

W czasach gdy smartfony, komputery i tablety zapewniają nam mnóstwo atrakcji i wyręczają w wielu sprawach warto nie zapominać o starych sprawdzonych sposobach spędzania wolnego czasu. Niby mamy tyle udogodnień, ale czasu wolnego znacznie mniej.

Wraz z Kingą odkrywam na nowo gry planszowe. Grałyśmy w gry w gazetkach, ale zazwyczaj są krótkie i monotonne, dlatego wyciągnęłam wielką kartkę i postanowiłyśmy same stworzyć swoją grę. Narysowałam długą trasę, a Kindze wręczyłam plik ulotek reklamowych, czyli źródło inspiracji do zadań specjalnych. Po wycięciu różnych obrazków urządziłyśmy burzę mózgów i wymyśliłyśmy różne zadania do wycinanek. Powyklejałyśmy trochę pól, a resztę wymalowałyśmy na tęczowe kolory.

Taka gra jest niezwykła, bo odzwierciedla zainteresowania dziecka – są kucyki i auta,  zadania ruchowe i taneczne, a do tego w każdej chwili można dodać coś jeszcze.

Jako pionki używamy kucyków Filly. Kostka to wspaniały przedmiot do nauki liczenia, łączenie ilości kropek z liczbą, poznawanie pojęcia liczby większej i mniejszej. A dla zaawansowania gry polecam zrobić nieco trudniejszą kostkę. Wystarczy zwykłą obkleić białym papierem i ponaklejać cyfry. Nasza ma nr 4-9, te Najstarsza znacznie słabiej zna, a przy okazji gry chętnie się ich uczy.

Ta gra nas wciągnęła, podobnie jak Memo do którego, wciąż dokładamy nowe pary, a i tak Kinga sobie świetnie radzi. Czasem i Damian potrafi dobrze podpowiadać. Polecam stare sprawdzone rozrywki na długie wieczory, a zwłaszcza na chorowite dni.

IMG_2166

Fajnie mieć rodzeństwo!

Fajnie mieć własny pokój, ale brata fajniej.Na stronie Funadcji Mamy i taty znalazłam jeszcze kilka punktów przemawiających za rodzeństwem. Oto one z moim małym komentarzem.

Rodzeństwo doskonali nasze umiejętności społeczne.

Damian był bardzo nieśmiały i skryty, bał się tłumu i zamieszania. Obserwując Kingę jak chętnie i odważnie chodzi do przedszkola sam zapragnął iść w to miejsce pełne dzieci i obcych osób. Szybka nabrał odwagi i czuł się dumny, że już jest przedszkolakiem. Czasem chciałby zostać w domu, ale bez większych problemów daje się namówić do wyjście. Gdyby nie starsza siostra na pewno nie było by łatwo.

Dzięki rodzeństwu wchodzimy w bardziej satysfakcjonujące relacje z płcią przeciwną.

Jak już się wykłócimy, na sprzeczamy z bratem lub siostrą to łatwiej nam się dogadać z tą drugą stroną. Lepiej rozumiemy tok myślenia i działanie, oraz znamy taktykę jak dojść do porozumienia.

Dzięki rodzeństwu jesteśmy zdrowsi psychicznie.

Rywalizacja w rodzeństwie wprowadza nas w realia życia w społeczeństwie. A gdy pojawią się większe trudności dobrze mieć kogoś z kim można pogadać, pożalić się, kogoś kto nas zrozumie.

Dzięki rodzeństwu unikamy znęcania się w szkole.

Nie ma jak postrach starszym rodzeństwem :).

Dzięki rodzeństwu jesteśmy zdrowsi.

Głównie chodzi o nadwagę i otyłość, bo przy rodzeństwie trudno się nudzić i nie szaleć. Jeśli chodzi o choroby znoszone do domu zazwyczaj łapią wszystkich, ale z czasem i odporność się niezłą nabiera.

Dzięki dzieciom rozwijamy się jako rodzice.

Nie ma to jak opanowanie gromadki, natłok zadań, bałagan i ciągłe wołanie o pomoc. Bez rozdwojenia nie da rady, ale to za długi temat.

Co to jest miłość?

Kiedyś ktoś przesłał mi zwykły obrazek z niezwykłym tekstem.

milosc

 

Miłość u dzieci widać w codziennych, zwykłych chwilach:

– gdy odbieram ich z przedszkola rzucają się sobie w ramiona jak po długiej rozłące,

– gdy jedno przyjdzie po smakołyka zaraz wyciąga rączkę by dać dla drugiego,

– Kinga wprowadziła zdrobnienie Damianuś,

– gdy ja już tracę cierpliwość Kinga potrafi wkroczyć jako tłumacz języka damianowego.

Moje maluchy choć często się kłócą, to żyć bez siebie nie mogą. Bo miłość to wieczne ścieranie się charakterów, szukanie kompromisów i wspólnych celów. Żadna zabawka, czy najlepszy przyjaciel nie zastąpi rodzeństwa. Dzieci potrzebują rówieśnika do codziennej zabawy, dzielenia się z nim radociami i smutkami. W rodzeństwie dzieci uczą się współpracy, dzielenia się i ustępowania. Te cechy są bardzo pomocne w dalszej drodze, owocują w relacji z rówieśnikami w przedszkolu, szkole, a potem w dorosłym życiu.

Mam brata, z którym raczej wieka miłość mnie nie łączyła, bywało trudno. Ale pomimo wszystko ciesze się, że go mam. Pamiętam scenę z liceum:

W trzy koleżanki narzekamy sobie na naszych młodszych braci. Przysłuchiwała się tamu jedynaczka.

– Jak tak was słucham to cieszę się że nie mam brata -wtrąca.

– No co ty? Lepiej mieć wrednego brata, iż nikogo – stwierdziłyśmy jednogłośnie.- Chociaż pokłócić masz się z kim.

Ospa u dzieci w różnym wieku

Chodzenie do przedszkola ma poważne konsekwencje.  Któregoś dnia odbieram Damiana z przedszkola, a pani informuje mnie, że mały ma ospę. Przeraziłam się na początku- ospa? Już? A co z resztą dzieci? Jak uchronić małą? Sprawa trudna, ale pewnie nigdy by nie było dobrej pory na chorowanie.

Ospa 3-latka

Po przyjściu do domu odkryłam, że owszem Damian ma małą plamkę na brzuchu i na czole, ospy to nie przypominało, tylko rozdrapane ugryzienie komara. Niestety następnego dnia zaczęły się pojawiać kolejne plamki, lekarka nawet znalazła kilka małych bąbelków, więc wyrok się potwierdził. Damian w świetnym humorze wrócił do domu i chwalił się swoimi krostkami. Sam przypominał o smarowaniu, szukał plamek, bo krostek wodnych miał może z 15 i to większość malusich. Wszystko poszło spokojnie, bez gorączki i marudzenia, tylko te nieszczęsne 2 krosty na czole pomimo zaklejania ich plasterkami i smarowania pozostawiły po sobie ślady.

Ospa roczniaka

Za dwa tygodnie zaczęła się druga tura-dziewczyny, czyli dużo cięższa sprawa. Karolcia jako roczniak miała szanse się uchronić moimi przeciwciałami na 50%, no ale się nie udało. Pojawiła jej się krostka na szyi, która źle wróżyła. I się zaczęło- 3 dni gorączkowania, 3 kiepsko przespane noce, 2 krostki na szyi, 6 w pachwinach i plamki na plecach. Pierwsze dni ciężkie, ale potem szybko przeszło, bez wielkich oznak.

Ospa 5-latka

Z Kingą sprawa przedstawiała się znacznie gorzej. Ona nawet po ugryzieniu komara się wścieka, a tu taka dawka bąblów.  Wysypało ją równo, całe plecy, brzuch, boki, głowa. Zaczęło się marudzenie i płakanie. Pomimo ciągłego swędzenia nie pozwalała się smarować. Kinga rzadko choruje, ale jak już do tego dojdzie to do leczenia jest trudna- leki niedobre, maści za zimne, leżeć nie będzie bo jej się spać nie chce, za to na dwór się rwie.

Po naszych dzieciach widać, że koło 3-lat to najlepszy czas na chorowanie. Mała niby miała mało krost, ale gorączkowała i była marudna. Powyżej 5 lat nie bez powodu dostaje się silniejsze leki, Kinga 3 dni była rozpalona, nerwowa i rozbita. Później szybko jej przeszło, ale psychicznie ciężko to zniosła.

– Niech te krosty ze mnie spadną – chodziła po domu i wciąż się otrząsała – ja już nie chce mieć tych strupów. Czemu nie chorowałam na wysypkę wcześniej? To bym już nie pamiętała- żaliła się.

Krosty, krostki i plamki.

Powszechnie krąży opinia, że jak się rozdrapie krosty to zostaną ślady.  Może ma to jakiś niewielki wpływ, ale po obserwacji moich dzieci widzę, że po wielkich bąblach zostają ślady, czy się drapie czy nie. Damian miał dwie wielkie krosty na czole, które pomimo ochrony plastrami i wielokrotnego smarowania zostawiły dwa krążki. Natomiast mała krostka na brodzie, notorycznie drapana – zniknęła.

Bardzo pomocne natomiast jest smarowanie, łagodzi swędzenie, a jednoczesnie zatrzymuje wzrost krostki. Pomimo, że lekarka poleciła smarować tylko krostki, nadgorliwy Damian kazał się wciąż biedronkować na biało, również na czerwonych plamkach, może dzieki temu miał mało krost wodnych. Najgorzej poszło z tymi pierwszymi, które dały znać o chorobie, a zeszły jako ostatnie.

Powrót do zdrowia

Inkubowaliśmy chorobę przez tydzień. Po tym czasie pozwoliłam dzieciom wyjść na trochę na dwór – krostki już zaschły i humor dopisywał. Co ciekawe nawet Kinga i Karolcia nie podały ospy dalej 2-latkowi, który spędził u nas łącznie 15h. Wiec mogę powiedzieć, że u nas chorowali przez tydzień, później już czekaliśmy na opadnięcie strupów. Niestety pomimo krótkiej choroby odporność wraca powoli. Damian zaczął pierwszy, więc posiedział w domu prawie 4 tygodnie, bez siostry do przedszkola nie chciał chodzić. Kinga poszła po dwóch tygodniach. I tak to ten nasz okaz zdrowia za kolejne 10 dni przeszedł bardzo ciężkie zatrucie, potem zapalenie gardła… oj osłabienie jest, nie da się ukryć. Ponoć do 6 tygodni jest słaba odporność, to nam jeszcze trochę zostało.

Prezenty, czyli świąteczne szaleństwo cenowe

Koraliki dla KingiMikołajki, prezenty pod choinkę, a u nas jeszcze urodziny małej. Okazji mnóstwo, zachcianek również. Na szczęście mała jeszcze nie ma lisy życzeń, ale wypada, by coś dostała. Starszaki za to mają już spore zainteresowania. Na szczęście Kinga jest na tyle rozgarnięta, że wybiera z głową, Damian chce wszystko co mu w oko wpadnie. Trochę trwało tłumaczenie, by dzieci zrozumiały zasady:

1 – Prezenty są na specjalne okazje,

2 – Trzeba się zdecydować na jedną, ewentualnie dwie rzecz.

To pozwala dzieciom dobrze przemyśleć swój wybór i uczy cierpliwego oczekiwania. Wyczekany, wymarzony prezent daje znacznie więcej radości.  Gdy życzenia za szybka się spełniają rośnie wielka lista kolejnych zachcianek, a radość z otrzymanych zabawek szybko gaśnie i miejsca w pokoju brakuje.

A jak nie zbankrutować na zabawkach? Tu pomocne są portale i sklepy internetowe, można kupić taniej nowe zabawki, bez latania po sklepach. Np. w internetowym Smyku jest wiele promocji, które tradycyjnych sklepów nie dotyczą. Warto więc pierw sprawdzić ofertę na stronie. Co ważne przy odbiorze w Empiku za przesyłkę się nie płaci, wiec koszty dodatkowe odpadają.

Dla cierpliwych polecam zakupy w Chinach i Hongkongu – według zasady kupuj u źródła. Skoro i tak wiele rzeczy kupujemy made in China  to po co płacić pośrednikom. Oczywiście  nie namawiam na daleką wyprawę w nieznane, wystarczy skorzystać z eBaya. Często zakup w Chinach wraz z przesyłką jest znacznie tańszy niż zakup w okolicznym sklepie. Tylko trzeba mieć cierpliwość i kupować przed czasem, bo paczka idzie, a raczej płynie około 3 tygodni.

Jest również mnóstwo okazji kupienia używanych zabawek w świetnym stanie, czasem w zestawach za niewielkie pieniądze.

Na aukcjach Allegro kupiłam ostatnio:

– wielką siatę ubrań dla Damiana -23zł,

– 5 dużych aut i tor wyścigowy – 53zł,

– dla Kingi 2 pudła koralików do biżuterii – 3zł !!

– kombinezon dla Kingi – 32 zł.

Druga możliwość to TablicaCzęsto w naszej okolicy ma ktoś na zbyciu coś co dla nas jest pożądane. Można się również umówić na wymianę np. ubranek dziecięcych. Zresztą reklama tablicy w telewizji jest bardzo trafna. Ja zamiast zawalać piwnice, czy strych wiele rzeczy sprzedałam lub oddałam.

 

Apteka internetowa da się lubić

Kiedyś słyszałam, że powstają pierwsze apteki internetowe. Wydawało mi się to nieco dziwne, bo rzadko chodziłam w takie miejsca, a jak już  to z receptą. A jak przez net zrealizować receptę?

Wraz z pojawieniem się dzieci, problemami zdrowotnymi ilość farmaceutyków wzrosła, ich ceny mnie wielokrotnie powalały. Nauczyłam się radzić sobie po domowemu, bo nie zawsze trzeba receptę zrealizować, zwłaszcza jeśli się ma w domu zamiennik. Gdy słyszę od lekarki- Ta maść jest ok, ale przepiszę pani taką inną, … – jak jest ok, to po co mi kolejna, a potem tony niezużytych leków rosną. Kupowanie z głową to podstawa.

Jest jednak wiele leków, które kupujemy bez recepty i tu właśnie apteki internetowe okazały się świetnym rozwiązaniem. Kupuję przez internet zabawki, ubrania, płyty, książki, a od niedawna i leki.

A zaczęło się tak:

Karmiąc malutką powinnam brać multiwitaminę. Kupowałąm Falvit Mama, bo zazwyczaj jest najtańszy, co nie znaczy, że tani i nie zawsze dostępny. Nie chcąc przepłacać, więc sprawdziłam na ceneo ile powinien kosztować. Poszłam do osiedlowej apteki i pani oznajmiła mi że tyle kosztuje, ale opakowanie 30, a nie 60 tabletek. Podziękowałam i wyszłam. Kupując nawet jedną paczkę i płacąc za przesyłkę 12zł wyjdzie mi taniej przez neta.

Zaczęłąm klikać, szukać i wybrałam aptekę z Gdańska z możliwością odbioru osobistego.  Przeglądając ofertę moje zdziwienie rosło coraz bardziej. Na lekach do 20 zł można zaoszczędzić kilka złotych, a na tych  powyżej 30 zł… połowę ceny. Tak więc kupiłam krople dla dzieci za pól ceny i mój Falvit. Również emolienty do kąpieli dla maluszków dostępne są za pół ceny. Sprawdza się stara prawda, najwięcej zarabiają pośrednicy, więc trzeba ich omijać i kupować jak najbliżej źródła.

Warto również przeglądać okazje i wyprzedaże. Krótkie daty ważności to czasem 3 miesiące, co często wystarczy na zużycie leku lub kosmetyku. W tradycyjnej aptece sprzedali mi maść ważną jeszcze tylko 2 tygodnie za normalną cenę.

W okazjach kupiłam również  syrop za pół ceny, bo bez pudełka. A przecież pudełko i tak  po zakupie ląduje w śmieciach.

Wszystkim którzy nie próbowali polecam apteki internetowe, warto sprawdzić ich ofertę i porównać z cenami lokalnymi. Może nie wszystko jest tam tańsze, zawsze warto się upewnić, ale wiem że na moich zakupach zaoszczędziłam kilkadziesiąt złoty, wiec jakby co koszt wysyłki się zwróci kilkakrotnie, a z domu nie trzeba wychodzić.

Chodzę do Biblioteki… z dziećmi

Gdy chodziłam do szkoły biblioteka nie kojarzyła się z zabawą. Możne tam wypożyczyć książkę, posiedzieć w czytelni, gdzie musi być cicho. To był wieczny problem w szkole i na studiach, czytelnia to cisza i nawet wspólnie robić sprawozdania było trudno.

logo_top

Na szczęście biblioteki zmieniają swoje oblicze idąc z biegiem czasu i znów przyciągają tłumy. Pomimo internetu i tak ludzie odwiedzają te miejsca. Biblioteki multimedialne to multum możliwości. Można przyjść tu na kawę i poczytać gazetę, skorzystać z internetu, pograć na instrumentach, obejrzeć film, czy spotkać się na naukę języka. Jest też sala ciszy, ale dużo jest miejsca dla tych niepokornych. Tak przynajmniej jest w Manhattanie.

Co jeszcze przyciąga ludzi? Różne spotkania tematyczne, konferencje. Dla każdego coś się znajdzie. A że to blog dziecięcy, to napisze dlaczego Kinga tak lubi bibliotekę.

Nasz przygoda z biblioteką zaczęła się w wakacje. Kinga trafiła na zajęcia zorganizowane dla dzieci podczas wakacji. Codziennie między 10, a 12 dzieci spotykały się z Panią Bajką i wykonywały zadania od Wielkiego Maga. Tory przeszkód, zabawy i rozmowy, a na koniec praca twórcza, czyli coś dla małych plastyków. Kinga z radością biegła na codzienne spotkania, dumnie przynosiła kolejne wyczarowane księżniczki, kubeczki, czy ptaszki. Jedynie wyjazd na plażę był wstanie ją przekonać do rezygnacji z zajęć.

Wakacje się skończyły, dzieci przeżyły spotkanie z Wielkim Magiem, nadszedł czas powrotu do przedszkola i szkoły. Ale zostały zajęcia dla najmłodszych, tych przed przedszkolem. Maluszki mają okazje się poznać i wspólnie pobawić. Dla starszych są zajęcia tematyczne wieczorem.

zdjęcie-4

Weszło nam już w zwyczaj, że raz w miesiącu jedziemy na Teatrzyk, czyli krótkie przedstawienie połączone z pracą twórczą.

Właśnie wczoraj obejrzeliśmy teatrzyk cieni. Był wierszyk Brzechwy o grzybach, a potem dzieci zbierały grzyby, które wyrosły w bibliotece. Następnie wycinanie i malowanie grzybków. A gdy część oficjalna się kończy, zostaje jeszcze szaleństwo z pufami i pływanie statkiem.

Co oczywiście łączy się nieodzownie z zajęciami?? Wypożyczenie książek. Kinga i Damian już wiedzą gdzie są półki dla dzieci i szukają coś ciekawego dla każdego. Nowa książka to nowa przygoda, bo przecież bez bajki czytanej nie da się zasnąć.

Raczkowanie dla każdego

Raczkowanie jest bardzo DSCF1004ważnym etapem życia człowieka. Wymaga skoordynowania ruchów rąk i nóżek, wzmacnia się kręgosłup i całe ciało. Dzieci które długo raczkują, rzadko mają problemy z prawidłową postawą ciała. Ponadto ruch naprzemienny prowadzi do powstawania połączeń nerwowych między półkulami mózgu. Warunkuje to prawidłowy rozwój psychiczny, naukę pisania, czytania i liczenia. Maluch raczkując uczy się oceniać odległości, orientacji w terenie i poznają własne możliwości.

Dziecko nie powinno omijać tego stopnia rozwoju, piąć się dalej, rwać do chodzenia pomimo braku możliwości. Chodziki pozwalają biegać maluchowi, ale znacznie ograniczają jego zdolności poznawcze i obciążają kręgosłup.

Ostatnio pojawiły się również opinie, że wracając do raczkowania można wyleczyć wiele zaburzeń, w tym popularne ADHD. Wystarczy zmobilizować dziecko by pełzało, lub raczkowało codziennie.

Karolcia bardzo chętnie raczkuje, niemalże biega na czworaka. Lubi zaglądać w różne kąty, wdrapywać się na łóżka. Czasem chodzi za rączki, ale niezbyt chętnie, wyraźnie widać, że woli samodzielność. Problem pojawia się na spacerze, ponieważ już trochę za zimno na raczkowanie w piaskownicy, czy po trawie. Pod tym względem czerwcowe starszaki miały większe pole możliwości.

Młodsze  rodzeństwo jest świetnym kompanem do zabaw na czworaka dla starszaków. Kinga jest nadpobudliwa i nerwowa, zwłaszcza jak jest zmęczona. Taka więc zabawa na czworaka na pewno jej nie zaszkodzi, a może pomoże rozładować napięcie. Trudno powiedzieć takiemu dziecku – Teraz będziemy raczkować, lub pełzać. Pomocne jest wiele świetnych zabaw, które tego wymagają. Nasze starszaki bardzo lubią bawić się w koty, budować norki z koców zawieszonych na fotelach. Również budowanie tuneli, torów przeszkód z krzeseł i foteli to świetna zabawa. A latem, czy zimą można przenieść wszystko na świeże powietrze, czołganie się po śniegu i tarzanie w nim to przecież świetna sprawa.

Polecam również raczkowanie dla dorosłych– chodzenie na czworaka i robienie kociego grzbietu, jak na WFie w szkole, świetnie pomaga na bolący, przemęczony kręgosłup i rozładowuje stres. A więc powrót do dzieciństwa mile widziany w każdym wieku.