Nie najlepszy dzień
Dzisiejszy dzień zaczął się o 4 rano, kiedy to Damian obudził się i stwierdził, że spania to on na razie ma dość. To że mama chora ma ochotę się wyspać i pogrzać pod kołdrą go nie interesowało. Pozwolił mi jednak poleżeć godzinkę w miarę spokojnie, później jednak zaczęło się marudzenie. By nie budzić reszty domu wywlokłam się spod kołdry, ubrałam w ciepły sweter i wpakowałam małego w chustę. Trochę sobie pochodziliśmy, aż wreszcie smyk zasnął. Odłożyłam go do łóżeczka bez problemów i ja również mogłam odlecieć.
Poranne budzenie nastąpiło dopiero o 7.30. Ta łaskawość mnie jednak nie wystarczyła, zaspane oczy nie chciały się otworzyć, a tym bardziej nie miałam ochoty wyjść spod kołdry. Mały stękał, marudził i wreszcie wydusił to co go męczyło w miejsce, gdzie się nie powinno. I tak to za chwile pożałowałam mego lenistwa. Zakupciana była nie tylko pielucha, ale również ubranko i kocyk. NHN górą, nie ma porannego lenienia się.
Ja od paru dni mam jeża w gardle, ale i Kingę coś męczy. Marudna jest strasznie, wciąż by bajki w TV chciała, dziś był z dwa razy o to płacz, nawet się z drzemki obudziła z wołaniem „JimJam”, ale po mleku szybko zasnęła.
Mały również sporo płakał przed zaśnięciem, oj nie obyło się bez długiego noszenia. Ciężko będzie go nauczyć samodzielnego zasypiania
Jak człowiek chory, to życie nie rozpieszcza.