Tag-Archive for » katar «

Frida na katar się przyda

Przeżywamy kolejne zakatarzenie smyków. Nowe przedszkole, stres i paskudna pogoda zrobiły swoje. Kinga budzi się rozpalona, ale temperatury nie da sobie zmierzyć, Damian spokojnie znosi wszystkie opercje. Potrafi jednak sam pójść, wziąć chusteczkę i trochę niezgrabnie wytrzeć sobie nosek. Ćwiczy również dmuchanie, wychodzi mu całkiem dobrze. Najgorsze że z powodu choroby gorzej śpią, w nocy od 3 budzą się i zasypiają na zmianę, wstają o 6. Choroba zmęczenie, niedospanie dają o sobie znać, ale:

Jest dzień, w dzień się nie śpi– oświadcza Kinga pokładając się z kochanym kocykiem.

Ponieważ katar u przedszkolaków to normalna kolej sprawy, temat ten często pojawia się wśród rodziców oczekujących w szatni na pociechy. W ten oto sposób przypomniałam sobie polecaną przez położną w szkolę rodzenia Fride, czyli aspirator do nosa. Przy Kindze takie cudo było zbędne, pierwszy katar dostała mając ponad 2 lata. Damian jednak łapie katar od przedszkolaków i wciąż mamy z tym problem. Dlatego postanowiłam się skusić i kupić NoseFride. Wypróbowałam i naprawdę warto.

Mechanizm niby podobny do tradycyjnej gruszki, ale nie ma problemu, że nie wszystko się wciągnie, a ssanie się skończy. We fridzie katarek wyciągamy zaciągając powietrze ustami, co pozwala regulować moc i czas. Szeroka rurka zbiera wydzielinę, a wężyk zabezpieczony jest dodatkowo filtrem, więc do ust się na pewno nic nie dostanie. Oczyścić ją jest bardzo łatwo, wystarczy zdjąć grubą rurkę i przepłukać ją wodą.

Damian na początku był bardzo zadowolony, spokojnie się kładł i mogłam mu porządnie oczyścić nosek. Najwięcej kataru zbiera się rano jakiś czas po wstaniu, gdy spływają nocne zapasy. Bardzo ważne jest oczyszczenie nosa przed karmieniem piersią, ponieważ mały się dusił, musiał przerywać ssanie, by nabrać powietrza, co bardzo go męczyło. Dobrze jest chwilę przed zabiegiem zakropić nosek kroplami z solą morską, która ułatwia oczyszczanie noska wypłukując katarek.

Z czasem Damian już tak chętnie nie poddawał się tej procedurze. Czasem się buntuje, ale zazwyczaj obiera sobie za cel wyciągnąć mamie wężyk z buzi.

A na koniec życzę życia bez katarów.

Domowe przedszkole

Kolejny weekend w domu tylko z maluchami. Zastanawiałam się jak to będzie. Czy Kinga będzie płakać za tatą. Czy ząbkujący Damian da mi popalić?…

Dzieciaki wciąż zakatarzone i kaszlące, wiec postanowiłam je nieco potrzymać w domu. Zwłaszcza że termometr za oknem obwieszcza nadejście pory chłodu.

Kinga szczęśliwa, że jest sobota i może pobawić się z bratem, od rana zarządziła przedszkole. Ona to pani Asia, a Damian to Kuba, mama – pani Ela (dorywczo pan od angielskiego). Dom został podzielony na poszczególne sale, a pani Asia zwoływała dzieci do pociągu i szła z nimi na poszczególne zajęcia. Z takiej zabawy można więcej się dowiedzieć o przedszkolu, niż z opowiadań Kingi.

Pani Asia troskliwie zajmowała się Kubą, wymyślała zabawy, tłumaczyła różne rzeczy, czytała wierszyki. Wykazywała nadzwyczajną cierpliwość i wytrwałość, której zazwyczaj Kindze brak.

……

Bawili się dużymi autami. Kinga wsiadła na jeździka i odpychała się sama, za sobą ciągnęła Damiana w wielkiej wywrotce. Innym razem pchała Damiana, ostrożnie zakręcając, w końcu:

– Już starczy Damianku- powiedziała zatrzymując się przy koszu z zabawkami. Damian wyraźnie dawał znać że chce jeszcze. – No, bobrze jeszcze jedno kółeczko, ale potem już koniec, ok?

…..

– Dzieci ustawiamy się do pociągu i idziemy na angielski! – wołała Kinga (w roli pani Asi) stojąc w drzwiach i klaszcząc w ręce. – Proszę, Kuba ustaw się do pociągu, brawo, to idziemy.

W drugim pokoju:

– Proszę dzieci, siadamy  w kółeczku, nóżki na kokardkę i słuchamy pana. – Choć nauka siadania po turecku Damiana nie wyszła jej.

……

– Choć Damianku, leci ci katarek, trzeba wytrzeć nosek – Kinga z bratem za rączkę powędrowała do przedpokoju, wyjęła chusteczkę i delikatnie wycierała mu nosek. – Mama pomóż, bo Damiankowi leci katarek, wytarłam mu nosek tak delikatnie.  – Opowiadała prosząc o pomoc.

…..

Kinga wpakowała się wraz z ukochanym kocem do szafy służącej za schowek. Miejsca już nie było, ale gdy przeszedł Damian posunęła się dalej – Choć Damianku, choć, zobacz zmieścisz się. – Po czym zrobili wielki przegląd zawartości wsadzonych do szafy siatek.

…..

W niedzielę Damian od 3 spał kiepsko, wstał 6;30 i włączył mu się program „jedzenie” tzn. chcę wszystko, nawet to co nie lubię, najwyżej wyrzucę gdzieś po drodze. Za niedługo obudziła się Kinga i po wspólnym śniadaniu znów zaczęła się wesoła zabawa. Trochę tańczyliśmy. Ale Damian zna tylko jeden sposób tańca – kręcić się w miejscu do upadłego, a im bardziej się w głowie kręci, tym weselej. Miejsce określone – koniecznie na podłodze przy kaloryferze. A do tego można jeszcze się zakręcić w firankę.

Popołudniu Damian obudził się z obolałymi dziąsłami, nic go nie mogło pocieszyć i zadowolić. Wciąż chciał na ręcę i pod żadnym pozorem nie pozwalał usiąść, tylko noszenie. Moje plecy już nie znoszą tak dobrze dźwigania tego 11-kilogramowego kręcącego się klopas. Częsty płacz malca w końcu obudził Kingę, ta zła przyszłą do pokoju. Nastrój ten nie chciał jej minąć. Bajka na rozbudzenie nie pomogła, były wiec ciągłe sprzeczki i bitwa o zabawki, płacz na dwa głosy.

Po jakimś czasie wpadła Marta, namówiła wreszcie Kingę do wspólnej zabawy, a ja z Damianem wyniosłam się do kuchni. Trochę rozłąki uleczyło nieco nastrój, choć dalej wybuchały sprzeczki.  Zabawa latarkami w ciemnym pokoju podobała się obojgu.

W końcu po 20 zaczęłam kłaść spać, pierw Damian, a potem Kinga. O 21 wreszcie cisza i spokój.

Chorobowo

Choróbsko zagnieździło się u nas na dobre.

Zaczęło się od Kingi. Kaszlała, z czasem trochę gorzej. Gorączka ją męczyła podczas snu. Z czasem doszedł katar. W poniedziałek kontrole lekarska orzekła, że to nic strasznego, płuca czyste, a gardło?? Mały uparciuch zacisnął ząbki i nie pokazał. Leczenie nie jest proste. Kinga wszystkiemu mówi nie. Syropu nie bo niedobry, do nosa kropelek nie. W końcu lekarstwa dodaje jej do soku pomarańczowego (nie wyczuwa kwaskowatego ich smaku), przy zakrapianiu nosa musi być trochę walki, choć widać, że mała robi to już z przekory. Najtrudniej jest z syropem, zazwyczaj działa mały szantarz – wypijesz syrop, lub baw się sama/nie będzie bajki.

Po Kindze przyszła kolej na mnie. I jak to zwykle bywa rzuciło mi się na zatoki. Sporo bólu, zalewanie się potem, a po 2 dniach okropny katar. Mama nie ma czasu na kurowanie, niewyspanie, zawalona głowa nie sprzyja zdrowieniu. Coldrex znów nie pomógł i wreszcie zdecydowałam się na lekarza. Sprawa nie była prosta, gdzie tu w Wawie znaleźć lekarza do którego nie trzeba się umawiać tydzień, czy 2 tygodnie szybciej. Wreszcie się udało, znów trafiłam na Solec i po niedługim czekaniu dostałam małego zabujcę- antybiotyk, niestety. Lekarz stwierdził, że nie wygląda to dobrze, że już jest w oskrzelach i samo nie przejdzie. buuu

Damianek miałam nadzieje, że wszystko przetrwa bez szwanku, ale też zaczął kasłać, pojawił się katar i gorączka. A co za tym idzie, problemy ze spaniem w ciągu dnia i nocne budzenie. Powoli jednak przechodzi. Siły obronne malucha powinny sobie poradzić. I te śladowe ilości szkodnika w mojej krwi. Poczekamy, zobaczymy, jak nie to znów trzeba będzie zacząć robić podchody do lekarza.

Rodzinne przeziębienie

Właśnie wychodzimy z przeziębienia, które dotknęło całą naszą rodzinkę.

Damianek jako najmłodszy, chowany na cycu mamy, okazał się najbardziej odporny. Niewzruszenie patrzył na cieknący nosek mamy i groźnie brzmiące pokasływania.  Sporadycznie przebudzało go to z drzemki w chuście. Młody jedyne objawy jakie załapał to poranne chrapanie w nosku, które przechodziło po kropelkach z wody morskiej.

Kingi odporność się poddała i po raz pierwszy w życiu miała katar i kaszel. Cieknący z noska katarek nie przeszkadzał jej w radosnej zabawie, jednak łatwo wpadała w płacz. Pierwsze 3 dni popołudniowa drzemka przeciągnęła się do wieczora. Próbowałam aplikować jej żel na katar i kropelki. Z jednym i drugim był problem. Ostatecznie przekonała się do kropli  z wody morskiej, oczywiście jeszcze się trochę opiera, ale nagroda – cukiereczek owocowy, ją trochę zmiękczył.

Teraz już jest w miarę ok. Chodzimy na spacerki. Katarki jeszcze trochę męczą, ale nastrój jest znacznie lepszy i siły wróciły.

Tak więc na koniec życzymy wszystkim dużo zdrowia i do kolejnego przeczytania.