Tag-Archive for » sala zabaw «

Loopys World, czyli kraina zabawy

IMG_2936Tym razem mała relacja z miejsca bardzo komercyjnego, jednak znaczącego dla dzieci. Różnych sal zabaw dla dzieci nie brakuje, jednak ta zdecydowanie przerasta inne rozmiarem. Loopys World to wielka hala wypełniona atrakcjami. Kilkupiętrowe konstrukcje do wspinania, gigantyczne ślizgawki, trampoliny, mini tyrolka i ścianki wspinaczkowe. Po bokach na piętrach są domki do odpoczynku, boksy do zabaw z piłką, armatki i górka saneczkowa. Dzieciaki uwielbiają to miejsce, ganiają się, ślizgają i grają. Rodzice za to mogą sobie posiedzieć w restauracji.

Bilety są na 3h lub na cały dzień, co w rzeczy samej jest adekwatne do czasu jak można tam spędzić. Nasze  starszaki po 3 h były padnięte, co nie znaczy, że miały dość. Ja sama chętnie sobie poszalałam, lepsze to niż aerobik i dla rodziców za free. Ale za dzieci trzeba płacić i to sporo, więcej niż za kino, ale radości też dużo więcej.

Miejsce to ma jednak kilka znaczących wad:

brak monitoringu – przestrzeń jest tak duża, że znalezienie dziecka może stanowić problem. Nagłośnienie jest niewyraźne, więc nawoływanie przez głośniki nie koniecznie będzie słyszane przez brykające i krzyczące dzieci.

toalety – ich stan jest straszny. Dzieci chodzą w skarpetkach, a tam kałuże, porozwalane papiery i ten zapach. Nie wiem jak często są sprzątane, po 2h nic się nie poprawiło.

– uszkodzenia – kilka trampolin jest zamkniętych, ale to ujdzie, bo jest ich sporo. Armatki są super atrakcją zwłaszcza dla chłopaków, za pierwszym razem Damian spędził tam  godzinę (działały 2 z 4), po paru miesiącach już wszystkie były popsute. Tak wielkie miejsce powinno mieć jakiś serwis naprawczy, a mam wrażenie, że wszystko jest dopóki nie padnie, a potem robi za eksponaty. Podobnie z saneczkami, za drugim razem były tylko 3 sztuki, a chętnych dzieci dużo. Koszt takich plastikowych sanek jest niewielki, a braki bardzo widoczne.

To nie jest miejsce które odwiedzamy często, wole mniejsze sale zabaw, gdzie też jest wesoło, ale nieco ciszej i nawet maluchy mogą się pobawić. Do Loopysa chodzimy raz kiedy – w ramach prezentu. W kiepską pogodę fajnie jest z dziećmi wybrać się w szalone miejsce.

Figa z Makiem

Pisałam już o Psotku do którego Kinga bardzo lubi chodzić. W ostatni weekend jednak postanowiłam namówić ją na odwiedziny w innym miejscu, w pobliskiej Fidze z Makiem. To klubokawiarnia, która oferuje wiele zajęć dla maluchów, dziś jednak były odwołane i sala była wolna. Udaliśmy się wiec na zwiady. Miejsce to jest bardzo popularne, piszą o nim w gazetach, pojawiało się na Planecie Dziecko.

Do tej pory nie zaszliśmy tam z 2 powodów:

– gdy Damian był malusi, nie za bardzo wiedziałam co bym z nim tam robiła, bo z wózkiem wjechać się nie da,

– Zazwyczaj w sali zabaw odbywają się zajęcia na które brak wolnych miejsc.

W sobotę poszliśmy sprawdzić to oblegane miejsce. Kinga była nieśmiała, ale w końcu poleciała się bawić, Damian również. Z kawiarni do sali zabaw prowadzą tylko wąskie drzwi, wiec mały bał się sam zostać, musiałam się przenieś do sali zabaw. Damian dorwał instrumenty, a Kinga domek MyLittlePetShops i byli zadowoleni.

A co do mnie- jestem bardzo zawiedzina tym miejscem:

– kawiarnia z małym sklepikiem jest strasznie ciasna, kilka rozstawionych stolików między którymi trzeba się przeciskać, brakuje miejsca nawet przy niedużym ruchu,

– wąskie przejście do sali zabaw powoduje, że wciąż tłoczą się w nim rodzice zaglądając, co tam robią maluchy,

– sala zabaw również mała i dość pusta, przez co echo strasznie potęguje krzyki dzieci- Kinga popłakała się, że jest za głośno,

– podłogi i ściany w kiepskim stanie, rodem z PRLu, przydałoby się zadbać o aranżacje wnętrza, zwłaszcza sali zabaw,

– rodzice nie widzą dzieci, wiec maluchy się biją niezauważone,

– mała przestrzeń, wiec strasznie duszna,

Co do plusów to:

– dobra kawa i ciekawe przekąski,

– to najbliższe dla nas takie miejsce, ale na szczęście nie jedyne,

– ciekawe zajęcia dla maluchów, skoro Kinga już w dzień raczej nie śpi, to może z czegoś uda się skorzystać.


Opuściłam to miejsce po 2 godz. z bólem głowy (od hałasu i duchoty), w niedziele było lepiej, bo byliśmy sami. Kindze ostatecznie spodobało się  i były problemy z wyjściem.

Po odwiedzeniu tej malutkiej, dusznej kawiarenki pełnej gości poczułam jaką siłę ma dobra reklam i pomysł. O wiele ciekawszy i przestronniejszy Psotek świeci pustakami, a tu wciąż ktoś zagląda.

 

Kinga w sali zabaw

W autkachPewnego razu idąc do sklepu trochę dalszego odkryliśmy, że w naszej okolicy otworzono salę zabaw dla dzieci Psotek. Postanowiliśmy go odwiedzić. Dla Kingi było to pierwsze spotkanie z takimi atrakcjami. Na początku nieśmiało podeszła do zabawek leżących przy wejsciu, potem mały basenik, samochodziki-jeździki, duży basen z piłkami, zjerzdzalnie, trampolina, tor przeszkód na wysokościach – zabawa była wspaniała.

Za drugim razem Mała czuła się jak u siebie, tylko zdjęła butki, kurteczkę i już leciała do zabawy. To super atrakcja dla niej, zwłaszcza w deszczowe, ponóre dni. A dla mnie to również miła odmiana. Można tam zostawić dziecko na 2h, a że Kinga jak tam wejdzie to o Bożym świecie zapomina, wiec mogę w tym czasie gdzieś sobie wybyć tylko z małym. Przy trybie życia jaki maluchy mi fundują to naprawdę super sprawa.

Kinga w basenie z piłkami

Dziś Kinga szalała do 13, zrobiła przegląd wszystkich zabawek, zakopała się w basenie, poskakała, pokonała parę razy tor na wysokościach wraz z wielką myszką Miki, aż wreszcie położyła się na trampolinie, by odpocząć. Oj, ciężko ją było namówić do powrotu do domu. Jak już doczłapaliśmy, jeszcze przekąska, bajka i spać.

Damian bawił się w małym baseniku kopiąc piłeczki, potem trochę poleżał na kocyku pod ścianką wspinaczkową. W drodze powrotnej zasnął w wózku i nawet winda go nie obudziła.