Białe święta za nami
Trochę już czasu minęło od Wielkanocy, ale wreszcie zebrałam się do krótkiej relacji.
Przygotowania do świąt minęły nam na wspólnej pracy. Damian intensywnie pomagał mi w porządkach- ścierał kurze, zamiatał i szykował trasę dla odkurzacza.
Kinga zawsze pomaga przy serniku – wykłada twaróg i pozostałe składniki do miski. Tym razem postanowiłam wtajemniczyć ją w robienie kruchego ciasta. Wysypałam mąkę, pokroiłam masło, Kingę wystroiłam w fartuszek i zaczęła się zabawa. Początkowo małe rączki kombinowały, próbowały, aż wreszcie opanowały technikę ugniatania. Z czasem, by urozmaicić zadanie zaczęło się podnoszenie ciasta, sypanie mąki na wszystkie strony – bez białej posypki na podłodze się nie obyło.
Malowanie jajek okazało się super atrakcją. Pierwsze próby wykonaliśmy na wydmuszkach. Damian był zafascynowany, z zapałem malował, oglądał, a na koniec pokruszył w drobne kawałeczki swoją skorupkę. W wielki piątek powtórzyliśmy zadanie na jajkach, efekt był całkiem ciekawy. Kinga była tak zafascynowana, więc bardzo się zdziwiła, że tego samego dnia idziemy do kościółka bez święconki.
Wielka sobota – dzień wstał biały, za oknem śnieg – zawsze marzymy o białych świętach, czas zmienić nastawienie, czasy się zmieniają, coraz częściej śnieg jest na Wielkanoc.
Kinga pomalowane przez siebie jajka pieczołowicie włożyła do koszyczka i pytała co jeszcze. Gdy wszystko było już na miejscu, uwieńczone kurczaczkiem, można było iść do kościoła. Potem autem do babci, święconka cały czas towarzyszyła Kindze, która nie mogła doczekać się niedzielnego śniadania. Gdy wreszcie nadeszła ta chwila, wyjęła zawartość koszyczka na swój talerzyk i zaczęła zajadać. Na szczęście mama miał drugi koszyk, by dla reszty też coś zostało.
Kinga również na swój mały sposób przeżywała uroczystości w kościele. Pytała, oglądała, zastanawiała się. Dla dziecka śmierć jest niezrozumiała, co dopiero zmartwychwstanie, jednak mała główka coraz więcej myśli, poznaje, rozumie, a czasem potrafi niesamowicie zadziwić.