Bobas na basenie
W 5-tym miesiącu życia Damianek zapoznał się z trochę większą wodą niż domowa wanienka. Postanowiłam iść z nim na basen. Poszperałam w necie i znalazłam szkołe pływania „Delfinki”. Lokalizowałam baseny i wreszcie wybrałam dogodny termin na basenie z wygodnym dojazdem. Padło na OSiR Ochota. Tramwajem 20-40min (zależy czy to szał przedświąteczny, czy normalny dzień) i jakieś 5 min pieszo.
Pierwszy raz
Pierwsze zajęcia nie były najciekawsze. Brzdąca przestraszył hałas i zamieszanie. Płakał i kurczowo się mnie trzymał. Gdy wreszcie spodobało mu się pływanie na desce, chwil zabawy i było po wszystkim. Zajęcia dla maluszków trwają tylko pół godziny.
Rozkręcamy się
Kolejne zajęcia to już całkiem inna bajka. Damiana zaczęło interesować wszystko dookoła. Niekoniecznie zajęcia. Wielokrotnie nie mógł oderwać wzroku od kaskady w sąsiednim basenie. Spodobało mu się również łapanie zabawek i inne dzieci. Z zajęcia na zajęcia coraz chętniej się bawił, czasem machał ładnie nóżkami, ale chętniej liczył na to, że mama popływa za niego. Prysznic z konewki go nie zraził. Pierwsze nury również przebył twardo- z lekkim szokiem na twarzy, ale po chwili pojawiał się uśmiech. Gdy nauczył się siedzieć i nabrał więcej wprawy w poruszaniu chętnie raczkował po macie prosto do wody, sam dawał nura siedząc na brzegu.
Woda to jest to
Dla Damiana teraz nie straszna woda. Siostra płacze gdy jej coś chlapnie na twarz, mycie głowy to wielki płacz. Natomiast bratu serwuje często mokre niespodzianki- a to kubeł wody na głowę w kąpieli, lub spryskiwaczem w twarz- a brzdąc się cieszy. Woda mu nie straszna. Gdy tylko słyszy nalewanie wody do wanny zaraz leci z okrzykami radości i już chce wskakiwać. Przed kąpielą trudno go rozebrać, bo już krzyczy, że chce do wody. A w wannie zabawy nie ma końca- pluskanie, chlapanie, przelewanie wody z kupka do kupka.